sobota, 11 lutego 2012

Róża

Jaki ten film jest brudny. Ziemisty. Szorstki. I piękny. 

Na jego oczach zgwałcono i zamordowano jego żonę. Ona, Mazurka mówiąca po polsku, była wielokrotnie gwałcona. On, AKowiec, przybywa, by oddać jej obrączkę i ostatnie słowa zmarłego męża. Podobno jej córka nie żyje. To powojenne mazury, ziemia niczyja. Do przesiedlenia szykuje się Niemców, na ich miejsce przybywają Polacy ze Wschodu. Nikt tak naprawdę nie jest tu u siebie, poza Mazurami - zawieszonymi pomiędzy Niemcami a Polską, systematycznie pozbawianymi tożsamości. Ale Mazurzy nie są już tu mile widziani, ona więc też nie.

W tych potwornych warunkach, całkowitej dziczy i bałaganu, bezprawia, gwałtu, rodzi się miłość. Nie ma tu jednak scen wybuchającego uczucia, jest troska, czułość, bliskość. Miłość niezwykle głęboka, w której ci okaleczeni przez los ludzie mogą odnaleźć choć odrobinę szczęścia. 

Fantastyczną kreację stworzył duet Dorociński - Kulesza. On jest prawdziwym, niezłomnym powstańcem, człowiekiem odważnym i silnym. Nie jest jednak jakimś sztucznym tworem, pomnikiem żołnierza, co to ani kobiet ani wódki, a tylko polska flaga na myśli. Jest prawdziwy i nie ma już innych słów, które mogą go określić.
Ale to ona jest główną bohaterką, mimo że nie będziemy jej widzieć na ekranie przez cały czas, jak Dorocińskiego. Skrzywdzona do granic możliwości, "gwałcona tak często, że teraz umiera", okaleczona. Ale mimo to żyje i walczy, a jej otwarcie na nowe uczucie jest czymś co wzbudza mój niezwykły podziw.

Trudno mi opisać ten film, niósł ze sobą tak wiele emocji. Opowieść jest dyskretna, nie ma tu wielu słów. Subtelne spojrzenia i dotyk, gesty. I mimo, że wszystko dzieje się w konkretnych realiach historycznych, to opowieść staje się uniwersalna. Pomaga zachować nadzieję, że najgorsze chwile, najstraszniejsze zdarzenia nie muszą mieć wpływu na naszą zdolność do bycia ludźmi, jeśli tylko im na to nie pozwolimy.

2 komentarze:

  1. Dla mnie niesamowite jest, że Smarzowskiemu udało się zrobić film o tematyce okołowojennej bez charakterystycznej dla Polaków martyrologii. Zupełnie nienarzucające się emocje, realizacyjnie niebywale sprawnie, no i scena z wybuchem na polu ziemniaków... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie film jest wręcz skuteczną odtrutką na martyrologię, na "chwałę zwyciężonym", na mit wojny jako wydarzenia podniosłego.

    Rewelacyjny!

    OdpowiedzUsuń