wtorek, 3 stycznia 2012

Lalki w ogniu

Na początku, ze względu na tytuł, nastawiłam się na książkę o ciężkim losie kobiet w strasznym patriarchalnym społeczeństwie, zabijanych, upokarzanych, ofiar zabójstw honorowych. Szybko okazało się, że swój tytuł książka zawdzięcza raczej historii o Indirze Ghandi, która zdając sobie sprawę, że odzyskanie niepodległości będzie się wiązało z odrzuceniem zachodnich wzorców i powrotem do rdzennej hinduskiej kultury, spaliła swoje lalki. 


Z tą kulturą jest jednak trudno, bo czym jest prawdziwa hinduska kultura? Paulina Wilk sama przyznaje, że Indie są krajem złożonym, wielkim tyglem, magmą, która się rozlewa i której nie sposób uogólnić. Jest tyle hinduizmu ile samych Hindusów, zwyczaje i obyczaje dotyczące każdego aspektu życia różnią się diametralnie w kilku, nawet sąsiadujących wioskach. Poza tym same Indie nie są jednolite - 1/3 mieszkańców nie ma dostępu do łazienki, mieszka w dzielnicach skrajnej nędzy lub po prostu na ulicy. Są ciułacze, ledwo wiążący koniec z końcem. Jest też klasa średnia, która ma już i łazienki i telewizory. Są też bogacze. W każdej z tych "warstw" żyje się inaczej, żadna z nich nie jest jednolita. Tygiel, magma, chaos. Dlatego też autorka unika wielkich kwantyfikatorów. Co prawda czasem nie sposób jest mówić o pewnych zachowaniach nie uogólniając ("Hinduski, zwykle dyskretne i milczące, krążą wokół gości, nieustannie im dogadzając"). Jednak jeśli chce się napisać reportaż o Indiach nie sposób nie wejść na pewien sposób ogólności. Wszystko przy wielokrotnie powtarzanych zapewnieniach o nieuchwytności wszystkich aspektów, o ulotności zjawisk. O niejednolitości doświadczeń. 

Język Pauliny Wilk sam w sobie przypomina słodkie danie, jest plastyczny, ciągnie się jak łyżka miodu. Pełen szczegółów, widać tu dyskretne, lecz uważne oko obserwatora. Dlatego te wyrywkowe opowieści, z samej konieczności jedynie próba nakreślenia zjawiska, staja się mimo to żywe. Widziałam te wycieczki mężczyzn w okolice torów kolejowych, by oddać się porannemu wypróżnieniu. Widziałam targ i handlujących ludzi, Mein Kampf obok literatury klasycznej na bazarze. Widziałam potrawy, a opis niektórych z nich sprawił, że nagle zrobiłam się bardzo głodna. Przy czym ten styl zupełnie nie męczy, jak czasem męczą mnie wydumane konstrukcje, zbyt abstrakcyjne porównania czy wielopiętrowe metafory. Jest prosto i bogato równocześnie.


Szukając zdjęcia książki natknęłam się na recenzję, której autor zarzuca Paulinie Wilk zniechęcenie do odwiedzenia Indii. Smród, brud, ubóstwo i przestępczość miały być tematami przewodnimi. Owszem, autorka bez wahania opisuje zatłoczony świat pełen biednych ludzi bez dostępu do wody. Jednak ta szczerość była tym, co mnie do odwiedzenia Indii właśnie zachęciło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz