niedziela, 20 listopada 2011

The Black Mirror


Przyznaję się. Oprócz książek, filmów i muzyki, uwielbiam również gry komputerowe. Szczególną miłością darzę przygodówki. Dziś skończyłam jedną z takich pozycji, Black Mirror, pierwszą część trylogii. 

Black Mirror jest brytyjską posiadłością należącą do rodu Gordonów, których historia sięga początków XII wieku. Do  niszczejącego zamku przybywa Samuel, najmłodszy z rodu, aby uczestniczyć w pogrzebie swego dziadka. Dziadek rzekomo miał popełnić samobójstwo skacząc z wieży. Jednak Samuel w tę historię uwierzyć nie chce i postanawia prowadzić własne śledztwo. Droga ta wiedzie go prosto w mrok (jak głosi okładka gry). 

Prawdę mówiąc myślałam, że nie powinnam grać w Black Mirror po zmroku. Menu główne wygląda mrocznie i tajemniczo, jest czarno i czerwono, jakieś tajemnicze napisy, groźna muzyka i szepty. Później trochę filmowe intro (którego akcja rozgrywa się oczywiście w nocy podczas burzy), wprowadza w nastrój grozy. I potem dochodzimy do części właściwej... 

No cóż, nie powinnam oczekiwać za wiele, gra co prawda nie jest aż tak stara (rocznik 2003), ale silnik graficzny jest po prostu archaiczny (2,5 D... nigdy nie rozumiałam odstąpienia od zwykłych rysunków w przygodówkach). Postacie poruszają się drętwo, sztywno, a przede wszystkim - wolno. Nie widzimy żadnych szczegółów ich twarzy (dopiero z filmików można się dowiedzieć, że bohater, którym kierujemy ma uroczy wąsik, jakby żywcem skopiowany z ery romantyzmu). Wnętrza i zewnętrza nie powalają. Mamy oczywiście zamek, powoli popadający w ruinę, zaniedbany ogród, małe spelunkowate miasteczko, stary kościół, "sanatorium" dla obłąkanych, cmentarz, menhiry... Zazwyczaj jest albo noc, albo deszcz, ewentualnie ponury, przymglony dzień. Wszystko to powinno zapewne potęgować nastrój grozy, ale niestety nie wyszło. Gra nie jest więc straszna, czego po niej oczekiwałam, ani nawet nie jest za specjalnie "nastrojowa". Mocnym atutem jest natomiast fabuła, którą chciałam po prostu rozwiązać.

 Poruszamy się więc Samuelem, pragnącym rozwiązania tajemniczej zagadki rodu (która ma wiele wspólnego z magią, klątwami itp.). Gra to klasyczne point-and-click, ale z jedną potwornie irytującą  modyfikacją. Od razu zaznaczam, że rozumiem intencje twórców, dla których modyfikacja ta miała być prawdopodobnie uwiarygodnieniem przygodówek. Bo oto wchodzimy do pomieszczenia, po najechaniu kursorem na różne przedmioty może nam się pojawić czerwony napis (wtedy wiadomo, że można klikać!). I klikamy. W większości przypadków będziemy mieli do czynienia  z czymś nieistotnym. Ale uwaga - klikać trzeba kilka razy i to zarówno prawym, jak i lewym przyciskiem - niestety na ślepo, bo w sterowaniu nie zdefiniowano funkcji PPM i LPM. Po takim kliknięciu może się okazać, że rzecz w ogóle przestaje być możliwa do obejrzenia. A może zostać czerwona (wtedy wiadomo, że przyda się później). No ale... najgorsze jest to, że nie można wszystkiego pozabierać od razu, np. od razu zabrać jakiejś szmatki, żeby użyć jej później w odpowiednim miejscu. Nie, Samuel najpierw musi wykonać jakąś akcję (porozmawiać z kimś, albo - co najgorsze - obejrzeć sobie coś i pomyśleć głośno), aby można było wrócić się dwie lokacje dalej i szmatkę sobie zabrać. Wiem, wiem, że to wszystko jest bardziej wiarygodne (no bo po co zabierać ze sobą tyle rzeczy - na wszelki wypadek?), ale na dłuższą metę jest po prostu męczące. No bo co z tego, że przeszukaliście już jakieś pomieszczenie, jeśli dwie godziny gry później okaże się, że brakuje wam jakiegoś przedmiotu, który w cudowny sposób zmaterializuje się w tym pomieszczeniu dopiero po kliknięciu na jakiś tam obraz? Jeśli już musiano stworzyć tego typu system, to dlaczego na Boga, nie wprowadzono magicznego przycisku, który pokazuje wszystkie możliwe przedmioty na danej lokacji? Tego typu mechanizm widziałam tylko w Simon the Sorcerer III, ale kto mówi, że to coś złego? Przepraszam, że tyle o tym, ale doprowadzało mnie to do rozpaczy, błądzenia w kółko i w końcu rozpaczliwego sięgania po solucję, by z furią odkryć, że to "coś" znajduje się nagle w komórce, której wcześniej nie było.

Nastawcie się też na potwornie długie przestoje. Pierwsze podczas deszczu, gdy postacie (i tak poruszające się niewiarygodnie powoli) jeszcze spowalniają. Ja czytałam książkę, czekając aż Samuel przejdzie od jednej krawędzi cmentarza do drugiej. I drugie, gdy prosicie kogoś aby coś dla was zrobił (znalazł coś w kronikach, wywołał zdjęcia itp.). Zazwyczaj nie musicie robić nic w międzyczasie, gdyż dopiero otrzymanie danej informacji/przedmiotu pozwoli wam ruszyć dalej, ale może to zająć nawet kilkanaście minut oczekiwania. 

I ostatnia rzecz, która najpierw mnie irytowała, a później już tylko śmieszyła. Sam Samuel i jego "myśli". Samuel dużo sobie myśli, np. każemy mu iść w lewo, a wtedy Samuel pomyśli 'I should go take a look what's on the left side". Albo każemy mu sięgnąć i zdjąć coś z półki "I will reach and take this from the shelf". No błagam. Plus dialogi. "I will go now. I will leave you to your work" wypowiadane tonem wielkiego panicza z prędkością wolniejszą od ślimaka. 

 Gra mimo wszystko nie jest w cale taka bardzo zła, nadrabia większość ciekawą fabułą (naprawdę chciałam się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi), zwodniczymi tropami. Rozwiązanie zagadki nie jest aż tak zaskakujące. Pewnie gdybym grała w to kilka dobrych lat temu, a więc na etapie zaczytywania się kryminałami Agathy Christie uznałabym je za nieprzewidywalne, ale jakże logiczne. Twórcy mogli się jednak bardziej postarać jeśli chodzi o tropy prowadzące do średniowiecza (kronika z XIV wieku pisana współczesną angielszczyzną...), ale są Czechami, więc może stylizacja językowa przekraczała ich możliwości.

 Jeśli chodzi o zagadki, to są dość proste, logiczne (nie ma więc niespodzianek typu szlafmyca od starej babci użyta jako część do zegara, który potrzebny jest aby obudzić koguta, żeby ten z kolei obudził służącego, któremu chcemy z pokoju zabrać nożyce, aby użyć ich do... itd.), ale ja musiałam często sięgać do solucji, z powodów już wcześniej opisanych (niby gdzie to do ... jest?!)

Mam nadzieję, że w następnych częściach poprawiono wszystkie defekty i na pewno nie omieszkam o tym napisać.

1 komentarz:

  1. Baranie,
    Koniecznie zagraj w Amnesia: The Dark Descent. Koniecznie w ciemności. Moc.

    OdpowiedzUsuń